piątek, 20 lipca 2012

8. Dołujące przemyslenia

Może to nie jest długość ósmej i piątej notatki, ale ja ją lubię. Są w niej co najmniej trzy fragmenty mające znaczenie na dalszy "rozwój wypadków" ;).
Pojawia się tak późno, bo jestem leniwa :/. Przyznam się, pisałam tydzień, co wydaje mi się krótkim czasem, ale trzeba  "dziękować" chorobie, że przyplątała się do mnie teraz, heh.

Dedykuję ją Czarno-białej,
bo choć może nie zdaje sobie z tego sprawy powstała częściowo dzięki niej – przeczytałam pewne słowa.
Tak naprawdę nie odnosiły się do mnie, ale napisała to, co myśli o zawieszaniu…


~*~

            Ten dzień, choć męczący minął bardzo szybko i produktywnie. Na eliksirach zdobyła pięćdziesiąt punktów „Mmm, od razu wiadomo, że to panna Evans zgotowała tą miłą dla nosa i oczu miksturę! Oho! Oho, oho innowacyjne podejście, innowacyjne. Musiałbym być obłąkany nie czując tej niesamowitej woni pomarańczy!” Z godnością zniosła kąśliwą uwagę Blacka, że z pewnością tak jest i mogła cieszyć się kilkudziesięciopunktową przewagą nad pozostałymi domami. Przez chwileczkę czuła ukłucie żalu, że Potter nie rzucił mu nawet karcącego spojrzenia, ale w końcu był obrażony. Przynajmniej takiego udawał.
            Cały czas od urodzin Ann, gdy tylko dotykał czymś lewego przedramienia, a w zasięgu jego wzroku była Lily, syczał demonstracyjnie. Było to oczywiście naciągane przedstawienie, bo dziewczyna słyszała jak Remus śmiał się z niego i zaleczył jego „ranę” zaklęciem.
            Evans nie sądziła, żeby Mimi mogła tak głęboko wbić swoje pazury w kogokolwiek. Była przecież niezwykle przyjacielską kotką. Czasami tylko dziwnie syczała na Petera, ale jakoś głębiej nigdy się nad tym nie zastanawiała.
            W każdym razie Potter chciał wzbudzić w Lily poczucie winy. Poniekąd mu się to udawało. Czasem przyłapywała się na tym, że czuła się winna, ale to pewnie dlatego, że Mimi była jej. Kiedyś jak zobaczyła spieszące do niego kilka dziewczyn chcących dowiedzieć się, co znowu zrobiła mu ta okropna Evans, bo syknął ocierając rękę o pasek torby, to pomyślała, że jest jej go szkoda. Stop! Niewolno ci myśleć o osobie Jamesa Pottera, ze jest ci jej szkoda! Skarciła się w myślach i zmartwiła jednocześnie, przez co zamiast skręcić w lewo poszła prosto. Weszła niestety na jedne z tych schodów, które we wtorek prowadzą zupełnie gdzie indziej niż w resztę dni tygodnia. Schody zetknęły się z podłogą pietra niżej (tam akurat dzisiaj wiodły), a ona nie zauważając żadnej anomalii robiła najzwyczajniej w świecie dalsze kroki.
            Znalazła się w korytarzu węższym niż te, którymi w Hogwarcie chodzi zazwyczaj na lekcje czy do Wielkiej Sali, ale szerszym od tego, do którego wepchnął ją James ratując przed Filchem. Minęła już jeden wiszący krzywo obraz; nędznie wyglądająca namalowana na nim czarownica podnosiła z płóciennej posadzki tiarę obszytą kamieniami, które wyglądały na rubiny i skarżyła się głośno na „tych łobuzów” (widocznie zauważyła jej odznakę prefekta), i przeszła też obojętnie obok odłamków gruzu i sporej dziurze w ścianie z której sypał się pył i było widać cegły. Ruda osóbka szła powoli najwidoczniej pogrążona w swoich myślach, bo co chwila marszcząc czoło kręciła głową mrucząc Przestań! Nie zauważyła także szmeru jak w ulu i błysków gdzieś daleko przed nią.
            Myślała intensywnie nad faktem, do którego doszła wchodząc na pierwsze stopnie schodów. Mianowicie: była za dobra dla Pottera. Przynajmniej w tym roku. Nie wlepiła mu nawet szlabanu! Było za co? Noo… na Pottera zawsze się coś znajdzie, ale nie miała czasu i siły grzebać w jego przekrętach. Na Merlina! Nawet nie widziała na własne oczy żeby Huncwoci pastwili się nad Snapem. Jeszcze rok temu coś zakułoby ją w żołądku na wspomnienie o Severusie, ale teraz wywoływało w niej odrazę. Nie odbiegaj od tematu! Merlinie, ja przywołuję się do myśli o Potterze! Chyba muszę odwiedzić Pompfrey, może to jakiś urok? Miała nieco udręczoną twarz. Po przemyśleniu wszystkiego jeszcze raz stanęła nagle i prychnęła pukając się palcem wskazującym w czoło. Doszła do wniosku, że Huncwoci nie wywinęli jakiegoś większego numeru i są jacyś dziwnie spokojni, i – co najgorsze – przy najbliższej propozycji pójścia na randkę nie będzie miała powodu do odmowy! Potrząsnęła głową chcąc odpędzić od siebie te niemiłe wnioski i powróciła na ziemię.
            Jakieś dwadzieścia stóp przed Lily korytarz wypełniał co chwilę inny kolor. Przypominało to pokaz mugolskich fajerwerków, tyle, że ten widok był co najmniej niepokojący. Stanęła bliżej ściany czując jak serce zaczyna jej szybciej bić i spojrzała za siebie. Korytarz przypominał loch o kolebkowym sklepieniu, był cały obity jakby ktoś nim szedł i wbijał w niego kilof z coraz większą częstotliwością. Czuła rosnące napięcie i tylko odrobinę strachu. Coś kazało jej się odwrócić…
            -Aach!
           …i w ostatnim momencie uchyliła się przed granatowym grotem światła.
           Przełknęła głośno ślinę widząc kolejną dziurę. Postać, w którą wymierzone było zaklęcie odwróciła się widocznie kogoś słysząc. I wtedy zobaczyła kto to był.
James.
Nie mógł jej widzieć, bo stanęła za jakimś posągiem z urwaną głową, ale wbił wzrok w miejsce w którym przed chwilą stała. Czuła jakąś nieznaną emocję nakazującą jej działać i mówiącą, że nie może jego zostawić tu samego. Tym bardziej, że jak zauważyła walczył z jakimiś trzema postaciami, jedna z nich już leżała na podłodze najwyraźniej nieprzytomna, a ona nie wiedziała kto to jest. Nagle serce podskoczyło jej do gardła, bo ramię Pottera zalała szkarłatna krew i zaczęła obficie kapać. Chłopak od razu powrócił do walki, jakby nieprzejmując się bolącym ramieniem. Lily pod wpływem impulsu przebiegła do wyrwy w murze, niemal przy samym Jamesie i, po drodze wyciągnęła różdżkę, skryła się w niej. Serce biło jej tak głośno, że dziwiła się, że tego nie słyszy. Wychyliła się lekko i próbowała wymierzyć różdżką w któregoś przeciwnika jej i Jamesa (stwierdziła, że skoro chcę jemu pomóc to im chcę zaszkodzić), ale w tym momencie rozległ się drwiący śmiech obijający się po obitym sklepieniu i pełen jadu głos z lubością wypowiadający słowo:
           - Crucio!
          Nie zastanawiając się wybiegła i pociągnęła za rękę Pottera z myślą „na zaklęcia niewybaczalne nie ma ochrony!” Uchwyciła tylko jego zdumione spojrzenie i pomieszczenie wypełnił chrzęst jakby coś spadło z dużej wysokości i duszący pył. Bardziej poczuła niż zobaczyła, że James osuwa się na posadzkę i usłyszała kroki. Wycelowała różdżką w tamtą stronę.
          - Expelliarmus!
          Usłyszała głuche uderzenie drewienek i niemiły głos Mulcibera.
          -Ta szlama śmiała wyrwać nam z ręki różdżki!
          Lily widziała zarys ich zbliżających się bardzo powoli sylwetek. Byli może pięć stóp od niej.
         - Mmm, nie jesteśmy już takie odważne, co?
         - Twój chłopak nie może walczyć. Och, jakże mi przykro, i co teraz zrobisz?  -Ironizował Avery. – Rzucisz w nas różdżką czy może twój mugolski, pusty rozumek przyswoił jakieś zaklęcie?
         - Przyswoił. I to nie jedno – powiedziała twardo głęboko oddychając. – Drętwota!
         Avery zesztywniał i upadł. Mulciber zaczął uciekać. W końcu mieszkańcy Slytherinu to tchórze.
         - Impedimento!
         Zaklęcie trafiło go w plecy. Lily głęboko oddychając splątała ich wyczarowanymi linami razem i pospiesznie ruszyła w stronę gdzie leżał James. Klęknęła obok niego wypuszczając z dłoni różdżkę.
         Bała się go dotknąć. Był blady, miał zamknięte oczy, przekrzywione okulary, a szatę na ramieniu przemoczyła mu krew i zdążyła utworzyć kałużę. Pomyślała, że to musiało być jakieś czarnoksięskie zaklęcie, bo krew uciekała z niego jak powietrze z przebitego balonu. Poprawiła mu drżącymi palcami okulary i wtedy kilka słonych łez potoczyło się po jej policzkach. Nagle usłyszała jęk. Rozejrzała się.
         W rogu siedziała mała dziewczynka. Miała nienaturalnie szeroko otwarte oczy i wcale nimi nie mrugała, lekko rozchylone usta, jej szata była poszarpana, a z boku głowy spływała strużka krwi. Evans rzucając spojrzenie na Pottera podeszła do niej. Położyła jej delikatnie dłoń na ramieniu, ale nie zdążyła się jej o cokolwiek zapytać, bo dziewczynka zaczęła głośno i wysoko piszczeć, a z jej oczu potoczyły się wielkie łzy. Może i nie byłoby to dziwne, w końcu widziała dosyć przerażające rzeczy, ale jej mimika w ogóle się nie zmieniła. Jedynie w oczach czaił się strach jeszcze większy niż przed chwilą. To było straszne. Była tu sama z trzema Ślizgonami, jedną dziewczynką wyglądającą jak marionetka i nieprzytomnym Jamesem.       
        - Muszą być tam!
       Ten głoś jeszcze nigdy nie sprawił jej tyle radości. Podniósł ją na duchu, mimo wszystko jej serce biło jak szalone, ręce drżały, a z oczu mimowolnie płynęły łzy. Podniosła się z klęczek i podeszła do czarnowłosego chłopaka, który nadal leżał nieprzytomny. Kucając złapała go za rękę i wyszeptała:
        - Zaraz nas znajdą. Zobaczysz, pani Pompfrey cię wyleczy i będziesz mógł poprowadzić trening, ten o którym tyle mówiłeś, za dwa dni…
        - Evans! Co…? Och, dziewczyno, nic ci nie jest? – Zjawiła się McGonagall.
        - Mnie nie. Ale James i ta dziewczynka…
        - Jaka dziewczynka? Na Merlina! – Krzyknęła zauważając ją i pobiegła do niej.
        Do Lily podeszło dwóch chłopaków. Remus objął ją przyjacielsko ramieniem zapewniając, że wszystko będzie dobrze, i Syriusz który klęknął przy swoim przyjacielu. Pod jego spojrzeniem puściła dłoń Pottera, tak żeby nikt tego nie zauważył.
        -To ich sprawka?! – Zapytał w wściekłości.
        Przytaknęła głową.
        - Ale nieprzytomny jest przeze mnie - dopowiedziała cicho. – Jak  Mulciber rzucił na niego Cruciatusa to…
        - Cruciatusa?! – Pojawiła się przy nich profesorka unosząc na niewidzialnych noszach dziewczynkę i trzeciego ślizgona. Machnęła różdżką i wystrzeliło z niej coś srebrnego zostawiając po sobie przyjemną poświatę. – Tym będzie się musiał zająć sam dyrektor. – Powiedziała z oburzeniem. – Black, twój brat został chyba pokonany przez Pottera. Jak myślisz, czym mógł dostać? Zazwyczaj używacie podobnych zaklęć. – Źle odczytała jego minę.
        Syriusz patrzył na nią ze zdziwieniem i wściekłością wypisanymi na twarzy i wycedził przez zaciśnięte zęby:
        - Mój brat nie mógł pokonać sam siebie.
McGonagall westchnęła krótko, zapewne przypominając sobie, że Syriusz Black wyparł się swojej rodziny, co uważała zresztą za niezwykle odważne w tych czasach.
        - A więc, Regulus Black leżał nieprzytomny. Przetransportuję go teraz do Skrzydła Szpitalnego, a potem zapewne wyślę skargę do jego rodziców…
        - Będą zachwyceni – przerwał jej gwałtownie Syriusz wstając i patrząc na nią jakimś dziwnym wzrokiem. Wyzywającym? – Ich kochany synek zaczął rzucać czarnoksięskie zaklęcia!
        - Nie mam czasu na takie dyskusje! – McGonagall machnęła różdżką i James również zaczął unosić się na niewidzialnych noszach. –Lupin, będziesz pilnował tych dwóch – liny krępujące Ślizgonów zniknęły.
        - Ja ich przypilnuję, pani profesor – zaproponował Syriusz patrząc na nich i bawiąc się swoją różdżką.
        - Nie ma takiej potrzeby – Spojrzała surowo na Mulcibera i Avery’ego i ściągnęła mocno brwi. – Wami zajmie się dyrektor, ale teraz idziemy do Skrzydła Szpitalnego. Evans – zlustrowała ją wzrokiem – ty jak widzę sama dojdziesz.

            Poppy Pompfrey sprawdzała właśnie zapasy eliksirów w swoim gabinecie na wieży, kiedy po dwóch pospiesznych puknięciach w drzwi weszła Minerva McGonagall. Okazało się, że szkolna pielęgniarka będzie miała teraz więcej pracy niż mogła pomyśleć. Przybyło do niej sześciu pacjentów, a jeszcze pół godziny temu nie było tu nikogo. Dwie osoby wyglądały najgorzej i po krótkim wahaniu postanowiła zająć się małą dziewczynką.
            Im więcej do niej mówiła, dotykała jej, machała nad nią różdżką ona bardziej płakała i piszczała. Nie da rady nic zrobić. Musiała chwilowo rozciągnąć nad jej łóżkiem zaklęcie uciszające i zasłoniła je parawanem.
            Zaraz podreptała do Pottera. Postanowiła zająć się nim jako drugim, bo już nie raz tu był i zawsze po godzinie był zdrowy, jednak tym razem będzie inaczej. Obudziła go jednym machnięciem różdżką, bo nie był nieprzytomny dzięki zaklęciu. Sprawiła, że krew przestała lecieć , ale nie była w stanie jej zaleczyć nawet złożonymi zaklęciami. Nic więcej mu nie było, więc żeby jej nie marudził więcej, że musi z kimś coś wyjaśnić prawie siłą wlała w niego Eliksir Słodkiego Snu.
            Obudzenie nieprzytomnego slizgona zajęło jej więcej czasu, ale w końcu się udało. Podała mu cztery eliksiry i nakazała leżeć, ponieważ nie odniósł poważniejszych obrażeń.
            Na pozostałych dwóch rzuciła – dosłownie – trzy zaklęcia i dała każdemu eliksir uspokajający do wypicia. Minerva prosiła ją, żeby ich zatrzymała dopóki nie pojawi się dyrektor.
            Ach, jest jeszcze Evans. Poppy kiedy tylko ją zobaczyła zaczęła się zastanawiać: co ta dziewczyna tu robi. Tylko raz miała ją tu jako pacjentkę i to też nie z jej winy. Zawsze tylko przyprowadzała ofiary nieudanych żartów czy pojedynków. Poprowadziła ją w stronę gdzie leżał Potter - wcześniej uznała, że będzie najlepiej położyć Ślizgonówi Gryfonów jak najdalej od siebie – oddzieliła ich jednak łóżkiem i parawanem. W końcu nie raz chłopaka leczyła po jej urokach. Evans wystarczy tylko eliksir kojący nerwy. Jest w lekkim szoku…

            Ale nie była w żadnym szoku. Lily była pogrążona w swoich myślach. Gdy szła do Skrzydła, gdy Pompfrey badała innych, gdy badała ją, nic nie mówiła, nie reagowała. Raz tylko drgnęła pod wpływem głosu czarnowłosego chłopaka. Mówił coś, że nie będzie spał, bo musi coś komuś wyjaśnić, a jak zorientowała się, że tym „kimś” jest ona to jeszcze bardziej wcisnęła się w kąt, ale już zasypiał, a Pompfrey odchodziła z tacą pustych i pełnych flakonów z eliksirami. 
            A teraz trzymała buteleczkę z eliksirem, który miał ją uspokoić i jakoś nie miała ochoty go pić. Uspokoi się, zapomni jakiegoś może niepozornego, ale ważnego szczegółu, a Dumbledore na pewno chciałby wiedzieć wszystko. W momencie, kiedy o nim pomyślała drzwi Skrzydła Szpitalnego otworzyły się i stanął w nich dyrektor.
            Podeszła do niego szybko McGonagall i zdążyła mu szeptem coś przekazać zanim dopadła go pielęgniarka zdając relację ze stanu zdrowia jej pacjentów. Wysłuchał jej w ciszy trzymając splątane palce dłoni z tyłu, a gdy skończyła mruknął tylko „Acha”. Posłał przelotne spojrzenie Avery’emu, Mulciberowi i Blackowi i podszedł do dziewczynki. Nadal wyglądała jak marionetka. Spojrzał jej w oczy i zwykły uśmiech zszedł mu z twarzy ustępując trosce i lekkiemu zaniepokojeniu.
            - Trzeba ją jak najszybciej przetransportować do szpitala świętego Munga. Zajmij się tym, proszę, Minervo. Z tego co mi powiedziałaś, Poppy, mieszkańcy domu Slytherina nie są na tyle… poszkodowani żeby zostać tutaj, tak?
            - Tak, dyrektorze. Mówili, że niepotrzebnie tu są i wychodzą. Oczywiście  nie pozwoliłam.   Zamknęłam nawet drzwi  na  klucz. –Spojrzała na mężczyznę zdając sobie sprawę, że jemu nie otwierała.
            - To cudownie, bo musimy wyjaśnić parę kwestii. – Powiedział uśmiechając się.
            - Ale… panie profesorze! – Krzyknęła Ruda, kiedy dyrektor minął ją bez słowa.
            - Tak, Lily?
            - Bo… bo ja myślałam, że ze mną też pan będzie chciał porozmawiać. – Powiedziała niepewnie. – Byłam tam i widziałam trochę. Wiem kto rzucił niektóre zaklęcia – zauważyła, że Ślizgoni patrzą na nią z pogardą krzywiąc się i złorzecząc pod nosem, więc dodała na tyle głośno żeby usłyszeli– i w każdej chwili mogę to powiedzieć.
            - Dziękuję ci, ale daj się przyznać do błędu. Daj druga szansę. – Po chwili wpatrywania się w nią dopowiedział – I radziłbym ci wypić ten eliksir. Nie zamartwiaj się, Lily. Jamesowi na pewno niedługo nic nie będzie. – Jeszcze raz uśmiechnął się i wyszedł zagarniając niewielką część ślizgońskiego gangu.
            Ruda zastanowiła się nad tymi słowami i wypiła miksturę. Wciągnęła głośno powietrze, wypuściła je i wstała z łóżka. Rzeczywiście czuła się lepiej. Przeszła cichutko parę kroków i z taką samą ostrożnością zajrzała za parawan. James w ogóle nie przypominał tego zarozumiałego palanta co zwykle. Jego okulary leżały na szafeczce obok łóżka, włosy miał oklapnięte, na twarzy nie było zalotnego uśmiechu i nie miał na sobie górnej części garderoby, a przykryty był nieco ponad linią łokcia. Zrobiło jej się gorąco i nie wiedziała co ma na to wpływ. To, że przez chwilę zawiesiła wzrok na nagim torsie Pottera, czy to, że mogłaby być na tym przyłapana przez Pompfrey, która wystrzeliła jak z procy ze swojego gabinetu z jakąś karteczką w dłoni.
            Rzuciła ciche „Dobranoc” i wyślizgnęła się ze Skrzydła Szpitalnego. Zobaczyła dwie osoby o których całkowicie zapomniała. Syriusz i Remus stali pod drzwiami głodni jakichkolwiek informacji. Patrzyli na nią jakieś trzy sekundy, a potem jak umówieni zaczęli zasypywać ją deszczem pytań. Nic nie zrozumiało i spojrzała na nich bezradnie. Zamilkli, wzięli oddech i  krzyknęli razem:
            - Co z Jamesem?!
            Zaczerwieniła się lekko na wspomnienie widoku sprzed kilku minut.
           - Jamesowi na pewno niedługo nic nie będzie.
           I z małym uśmieszkiem wymijając chłopców ruszyła do Pokoju Wspólnego Gryffindoru.

22 komentarze:

  1. Piszesz bardzo ciekawie. Masz interesujące pomysły i dobrze rozwijasz akcję. Zdarzają ci się błędy, głównie interpunkcyjne, ale też wyhaczyłam kilka stylistycznych. Nie byłam ich jednak pewna, także nie wypisuję. Masz prześliczny szablon :)
    Życzę powodzenia w dalszym prowadzeniu bloga i pozdrawiam :)
    Yukufumei z blaze-of-glory

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię, ale prosiłabym jednak o wytyczenie błędów, które wpadły Ci w oko. Chodzi mi głównie o stylistyczne. Może byłoby mi łatwiej uniknąć ich w przyszłości.
      Szablon? Nie sądziłam, że ktoś coś o nim napiszę, ale się cieszę, jednak zmieniam go i mam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu :)

      Usuń
  2. Świetneee ! Boskieee ! Supeeer ! Po prostu Extra ;D dzięki za powiadomienie ! ; *** Kiedy kolejna notka ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, kolejna notka pojawi się kiedy dorwę się do pewnego zeszytu z dużymi kolorowymi kwiatami i zredaguję bardzo stare zapiski na pożółkłym pergaminie. Och, jakie szczęście, że ich autorka rzuciła jakieś zaklęcie, które nie pozwoliło zblaknąć atramentowi! Tak na marginesie, to muszę stwierdzić, że ta cała magia jest bardzo przydatna... ;)

      Usuń
    2. mam nadziję, że będzie to za nie długo ;D
      ale, będę cierpliwie czekać !!!!

      Usuń
  3. Czarno-biała20 lipca 2012 16:16

    Dziękuje za dedykacje;* Nie sądziłam, że to, co napisałam, komuś pomoże, ale jestem mile zaskoczona;D
    Notka jest cudowna;D Szczególnie "nagi tors Jamesa" <3 nie pogardziłabym ^^ Wiem, wiem, mam takie zboczone odchyły ;P Początek notki mi się nie podobał, ale tylko pierwszy akapit... Był trochę jakby wymuszony i niespójny. Ja bym tam zmieniła to, jak przedstawiłaś opinię Slughorna, bo to trochę kolidowało z resztą:/ było takie niespójne, jeśli wiesz, o co mi chodzi. Ale reszta rozdziału była genialna, więc najważniejsze, jak to skończyłaś.;]
    Cieszę się, że nareszcie dodałaś notkę. ;* Przepraszam, że nie weszłam wcześniej, ale pomagałam siostrze szykować się na studniówkę;)
    Niedługo pojawi się u mnie nowa notka, ale jeszcze muszę popracować nad jej jakością...
    Podsumowując, notka była genialna;)
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początki moich notek ZAWSZE są wymuszone, bo mam takie coś, że do głowy wpada mi dialog (w najlepszym przypadku, uff), jakieś fajne spojrzenie (tak wiem głupota, ale muszę je wykorzystać i piszę), stwierdzenie, a czasami nawet opis krajobrazu (!) na którym opiera się cały rozdział! Wiem. Pokręcone, ale cóż zrobić? Tak już mam!
      Myślę, że nie uwierzysz jak napiszę, że do tej podstawą było stwierdzenie Dumbledore'a "... daj się przyznać do błędu. Daj drugą szansę...", a potem ta dziewczynka, ale mam nadzieję, że wszystko wyjaśni w następnej notce (do której zainspirowało mnie jedno spojrzenie i jeden rumieniec (;, Noc Duchów, której... chyba w ogóle nie będzie. A może będzie, nie wiem)

      Ja nie mam wrażenia, że ten pierwszy akapit był aż tak wymuszony, a niespójny... no może, ale nic nie zapowiadało, hmm, takiego rozwoju wydarzeń :)

      A twoje stwierdzenie na temat Jamesa... ekhm, któż by pogardził ;D?!

      Usuń
    2. Czarno-biała20 lipca 2012 16:18

      Fajnie ci, że łapią cię taki pomysły ;] Ja najpierw muszę sobie przmyśleć, czego wymagam od tej notki, bo wiem, że czytelnicy bywają wymagający. Muszę wyobrazić sobię emocje, które chcę przekazać. Właśnie dlatego tak ciężko mi o kolejną notkę, bo targają mną różne emocje, których nie potrafię wyrazić. Czasem czuję ogromną pustkę, a chwilę później nie mogę ze sobą wytrzymać w jednym pokoju;/ Siedzę na matmie w szkole, a potem wpatruje się w ławkę i budzi mnie dopiero dzwonek lub koleżanka z ławki. Nawet nie wiem czego właściwie chcę!
      Zapomniałam dodać w tamtym komentarzu o szablonie! Jest boski;D o wiele lepszy od wcześniejszego!
      Chciałam ci jeszce powiedzieć, że też wierzę w magię. To dziwne, ale to nie koliduje z moją wiarą katolicką. Nie popieram tylko księży, papieża itd. Nie rozumiem, dlaczego w czasach Jezusa, kiedy ktoś zamieniał wodę w wino, to był cud, a kilkanaście wieków później palono za to samo na stosie. Władze kościoła są nieobiektywne i czują wyższość nad normalnym człowiekiem, chociaż i tak to najlepsza pod tym względem wiara. Uważam, że księża są ważni, pomagają nam w kontakcie z Bogiem, ale nie powinni wypowiadać się na niektóre tematy;/ Jeśli masz czas, to poczytaj sobie to: http://www.kosciol.pl/article.php?story=20060103124235166 a tu jest na to odpowiedź: http://www.kosciol.pl/article.php?story=20060115054633732
      Bardzo mnie to poruszyło.
      Kocham magię i wszystko, co jest z nią zwiazane. Miałam dzisiaj wspaniały sen. Ale za długo, żeby o tym pisać. I tak już sie nieźle rozpisałam.
      Pozdrowienia;*
      Czarno-biała

      Usuń
    3. Och, tak, cudownie, że mnie łapią takie pomysły. Tylko dlaczego po dwunastej w nocy?! Potem jak nie chcę mi się ich zapisać to mam meeega wyrzuty sumienia, że tak postąpiłam i nie śpię do trzeciej w nocy, ugh! A potem człowiek wstaję o jedenastej rano i niewyspany :/
      Ale nie jest tak, że nie myślę nad uczuciami! Najczęściej Lily, bo ona jest, że się tak wyrażę, głównym obiektem zainteresowań, ale myślę.

      A jeśli chodzi o te linki...
      Naprawdę zdenerwował mnie ten artykuł! Ze też Kościół musi zawsze wtryniać swój nochal we wszystkie sprawy, zachłannie pragnąc być na pierwszym miejscu w umysłach ludzi! Na początku śmiałam się kpiąco, ale jak doszłam do zdania, niestety zacytuję,: "... lektura tych książek powoduje, że zanika naturalna bariera chroniąca przed magią i innymi praktykami okultystycznymi..." jaka naturalna bariera, ja się pytam! JA osobiście NIGDY nie miałam poczucia jakieś "naturalnej bariery, która miałaby mnie chronić przed magią.! A potem stwierdzenia, że "Hogwart jest zamkniętym światem przemocy i grozy, w którym panuje bezprawie", "Harry Potter w każdym tomie jest coraz bardziej podobny do Voldemorta" i że "nie ma tam nikogo kto pragnie dobra" po prostu mnie rozwaliły! Zawsze to mówię i powiem raz jeszcze: Trzeba być ślepym, żeby czytając Harry'ego Pottera widzieć TYLKO magię!!!
      Czepiają się, że "czytelnicy zostają porwani do królestwa fantazji", a ja (znowu) się pytam: co w tym złego?
      W końcu zadaję pytanie sobie:
      W jakim ja żyję świecie? W takim, w którym miłość, przyjaźń, walka dobra ze złem nazywa się przykrywką do ZŁA?! Nie, ja nie chcę takiego świata!
      Przepraszam, nie krzyczałam na Ciebie ;), ale... tak wyszło.

      Usuń
    4. Czarno-biała20 lipca 2012 16:20

      Ja właśnie zaraz zabieram sie do pisania bo wszyscy w domu spia a mi sie wtedy najlepiej sie pisze;] a jutro nie ide do szkoly przez wzglad na choróbsko, które mnie dopadło...;D nie wykluczam, że w ciągu najbliższych dwóch dni pojawi sie u mnie nowa notka...;*
      Wiem, że to nie na mnie krzyczałaś.:D Tez bylam oburzona, kiedy to znalazlam. A niech sobie pisze takie glupoty ten babsztyl, tylko dlaczego popiera o ksiadz, ktory na 100% tego nie czytał? Zupełny absurd i nieodpowiedzialność!
      Ta autorka troche mi przypomina Rite Skeeter;/ co za ironia. Nieprawdaż?

      Czarno-biała

      Usuń
    5. :D na to nie wpadłam! Ale rzeczywiście :) Eh, mam już jedną teorię, ale wygłaszać jej nie będę, bo może to spowodować wątpliwości o moim stanie zdrowia psychicznego. Tak, tak to pewnie przez to, że przeczytałam kilkakrotnie Harry'ego Pottera więc moja naturalna bariera chroniąca jest zachwiana i dlatego takie myśli wpadają mi do głowy ;)
      Ach, zdrowiej i pisz, bo szczerze mówiąc dziwię się, że jeszcze niczego nie wstawiłaś. Ja do szkoły teraz nie chodzę drugi tydzień i jestem na siebie zła bo jak siódmego dodałam notkę to na drugi dzień napisałam pięć stron A5 i do teraz nic ;/

      P.S. Miałaś piękny sen? Z magią związany? A nie masz tak, że wiesz, że coś fajnego Ci się śniło, a nie pamiętasz co to było?

      Usuń
    6. Czarno-biała20 lipca 2012 16:21

      Niestety, większość się takich snów zdarza;/ Trelawney (dobrze napisalam?) by sie wściekła;] nie byłabym dobra z senników... Ale ten sen był wyjątkowy. Obudziłam się i chyba nigdy bardziej nie marzyłam, żeby znowu zasnąć;D Ale niestety- piękne rzeczy szybko się kończą.;(
      Z normalnej choroy już się wygrzebałam. Teraz jest gorzej... Cierpię na "wenus brakus";D Bardzo uciążliwe i nie pozwala mi dokończyć nst notki^^ Ale teraz zaczynają mi się ferie ( jupiiiiiii ;D!) i może coś wygryzmolę w ten weekend;]
      Pozdrowienia;*
      PS.: Najwyraźniej zaniknięcie " naturalnej bariery " chroniącej przed magią jest już u Potteromaniaków na porządku dziennym, ale jakoś mi to nie przeszkadza;D

      Usuń
    7. Musiałybyśmy obie zmyślać do tych senników :D, ale nie zawsze mi się coś śni. Dziwne, słyszałam, że tylko psychopaci nie maja snów ;)
      Mnie też ferie zaczynały się tak jak tobie... podejrzane ;]

      Mnie nie dopadł "wenus brakus", ale zupełnie co innego i jest mi z tym bardzo ciężko. Matko! Co ja się dowiedziałam na temat Lily i Jamesa! Po prostu straciłam przez to wiarę w moją... twórczość(?)
      ;(

      Usuń
    8. Czarno-biała20 lipca 2012 16:23

      Mój sennik byłby bardzoo... hmm... oryginalny?:D
      U mnie nowa notka! Nareszcie...;]
      No pisz czego się dowiedziałaś! bo nie mogę wytrzymać z ciekawości! To coś ważnego? Od kogo? i czemu nie możesz skończyć przez to notki? pliiiiiiissss! Musisz odpisać bo dostane przez ciebie nerwicy.
      ;D
      Pozdrowienia!
      Czarno-biała
      PS: Ale wiesz że jak nie odpiszesz to wyślę do cb wyjca? Bój się, bój!

      Usuń
  4. Fantastyczka.#20 lipca 2012 16:24

    Świetne to i wciągające. Chciałabym umieć tak pisać jak ty. ; ) Powiadomisz mnie o nowej notce mam nadzieje, co? Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, dzięki!
      Jeśli chcesz, to tak oczywiście, powiadomię ;)

      Usuń
  5. Baaaardzo mi się podoba notka. Uśmiałam się przy wnioskach Lily chodzi mi o zdanie w 6 akapicie "Doszła do wniosku, że Huncwoci ...".
    Z niecierpliwością czekam na dalsze losy Lily i Jamesa.
    Och, taka jestem ciekawa jak to się dalej potoczy.

    OdpowiedzUsuń
  6. lily_james@onet.pl20 lipca 2012 16:28

    Jejku, przeczytałam wszystkie notki od początku i się nie mogę doczekać kolejnej ^^ Mam nadzieję, że szybko się pojawi! Ciekawa jestem o co chodziło w tej aferze : D No i James bez koszulki, łhoohohoh. Naprawdę fajnie Ci idzie to opowiadanie : ))

    Przez to że ostatnio wpadłam w manię czytania pamiętników takich w stylu "Lily Evans" sama postanowiłam założyć, dzisiaj już prolog wstawiłam. Tak wiec przy okazji komentarza zapraszam na swojego bloga : )

    www.lily-james-potter.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę przyznać, że z każdym opowiadaniem wchodzę tu coraz chętniej :).
    Jesteś świetną pisarką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo, naprawdę super takie coś przeczytać, ale żadna ze mnie pisarka ;)

      Usuń
  8. Genialnie piszesz,a i charaktery bohaterów również ciekawie podkreślasz zabawnymi dialogami - świetne, no ale czytam dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Super piszesz, aż nie mogę się doczekać następnych wydarzeń <3 Tak bardzo się wciągłam :D

    OdpowiedzUsuń