- Za was, za nas! Za wieczór tylko w naszym towarzystwie, bez chłopaków! Za cudowną atmosfe…
Drzwi otworzyły się z hukiem i do dormitorium wtoczyli się Huncwoci.
- No
i cudowną atmosferę szlag trafił – mruknęła do swojego zdeformowanego
odbicia w kieliszku i wypiła jego zawartość podczas gdy dziewczyny już
do nich wstały. James spojrzał na nią zdziwiony, ale przyłączył się do
kumpli odśpiewujących „sto lat”.
- To
od Huncwotów! – Syriusz wskazał na dość spore pudło, które ze sobą
przytargali. Ann stała prostując spódniczkę. Chyba się zawstydziła, bo
nie patrzyła im na twarze. Miała na to zapewne wpływ wygnieciona koszula
jak i spódnica z tłustymi śladami palców. Nigdy tak nie wyglądała, a
przynajmniej nikt jej takiej w życiu nie widział.
- Dziękuje – wydukała i odwróciła się na piecie do Dorcas, bo Lily jeszcze nie
wstała. – Nie mówiłaś, że oni też przyjdą - wycedziła przez zaciśnięte
zęby.
- Bo
nie wiedziałyśmy. - Złapała ją pod rękę i pociągnęła bliżej nich. – Ale
skoro już szanowni panowie Huncwoci zaszczycili nas swą obecnością... - Spojrzała na każdą twarz z irytacją. - ... to niech zostaną! – dodała ze
śmiechem. – Zaczynało się robić nuudnooo… Przynajmniej dopóki Lily nie
spadła z łóżka. - I razem z Rudą wybuchły śmiechem.
- Przestańcie,
nie wiem o co wam chodzi. - Ann nadal nie widziała nic śmiesznego w
tamtej sytuacji, a już tym bardziej w swojej uwadze.
- Popatrz,
popatrz. A my myśleliśmy, że dziewczyny nie potrafią się bez nas dobrze
bawić – stwierdził Syriusz, czytając etykietę na pękatej, pustej już
butelce.
- Macie
tylko jedną? – zdziwił się James i wyciągnął ręce do Petera, który
podał mu trzy butelki Ognistej Whisky. Zamienił cztery puste butelki po
piwie kremowym – tak jak wcześniej zrobiła to Lily – w cztery szklanki.
Prędziutko nalał do nich trunku i spojrzał na dziewczyny pytająco.
Szatynka szybko znalazła się przy nim i już miała co pić. Lily, zapewne
gdyby to był ktoś inny od Pottera, miała by już pełny pucharek. Jednak
sześcioletnia niechęć, choćby z przyzwyczajenia, nakazywała jej nie biec
do niego tylko dlatego, że trzymał w dłoniach butelkę wypełnioną płynem, na który miała dzisiaj wyjątkową ochotę. Z lekko zarozumiałą miną
stanęła obok Dorcas podpierając jedną ręką bok i patrząc gdzieś ponad
jego głowę.
- Jesteś
pewna, że chcesz? – zapytał z troską, na co tylko spiorunowała go
wzrokiem i wyrwała mu butelkę starając się go przy tym nawet nie tknąć.
Powędrowała
do swojego łóżka i usiadła na nim, odcinając się tym od reszty. Patrzyła
jak Ann podchodzi do każdego chłopaka i dziękuję mu za prezent dając
symbolicznego buziaka w policzek. Mimo, że nie pochwalała takiego
zachowania kąciki ust lekko jej drgnęły, kiedy Syriusz uśmiechnął się
czarująco i nadstawił drugi policzek. Zmarszczyła czoło, bo James
szturchnął go i spojrzał jakoś tak znacząco, na co tamten tylko uniósł
oczy w górę i rzucił się do senników dziewczyn. Ruda przyglądała się jak jej
przyjaciółki skaczą i piszczą, podczas gdy Black trzymał w dłoni notatki i
machał nimi wysoko nad głową. Machnęła różdżką wymawiając w myślach
formułę zaklęcia i po chwili kilka pergaminów zostało złapanych w jej
palce. Zamknęła zapisane ich snami rulony w szufladzie i zapieczętowała
zaklęciem.
- No i co tam chciałeś wyczytać, Black? – Usiadła na poduszce. – Która z nas o tobie śni? – Prychnęła.
- Nie
muszę. Te dwie wariatki... – Na pewno chodziło mu o ich współlokatorki. – ...śnią o każdym, Dorcas to moja przyjaciółka, Ann dobra koleżanka. A ty… a
o ciebie nie muszę się martwić – odgryzł się.
- Olivia nie jest wariatką! Jest fajna. A co według ciebie takiego mi się śni, że nie musisz się o mnie martwić?
- Chodziło mi o to, że przecież nie ja tylko Rogacz.
Zachłysnęła
się whisky co spotęgowało efekt pieczenia w gardle, a w oczach pojawiły
się łzy. Potter szybko się przy niej znalazł i chciał pomóc, ale tylko
na niego warknęła.
- Twoje insynuacje są wyssane z palca i nie waż się przedstawiać ich w moim towarzystwie. Szczególnie jak piję! – ostrzegła.
- A jak nie będziesz niczego aktualnie spożywać to mogę mówić, że się zakochałaś w Ro…?
- ZABAWA! – Przerwała gwałtownie Meadowes widząc jak policzki Evans czerwienieją, a oczy rozszerzają się coraz bardziej.
Podbiegła
do radia i podgłośniła je. Podeszła do Łapy, który gestykulował w
kierunku Pottera. Klepnęła go w ramię, nie podziałało. Pstryknęła go w
ucho i wreszcie się do niej odwrócił, zapytała go wtedy oschle:
- Zatańczysz?
Wcale
nie wyglądała na zadowoloną z faktu, że się zgodził. Była na niego
wściekła, bo czuła, że przesadził. Przykleiła się do niego pomimo
szybkiej muzyki. Nie miała problemu z tym, że obejmuje ją najbardziej
pożądany chłopak w Hogwarcie – był dla niej jak brat.
-
Czyś ty oszalał? – syknęła mu do ucha, tak żeby tylko on to usłyszał. –
Mówić takie głupoty do niej, phi. Ciesz się, że nie została ci po tych
słowach na policzku ozdoba w postaci jej odbitej dłoni - Po tym
nadepnęła mu na stopę.
- Zgłupiałaś?! – krzyknął rozmasowując bolące miejsce.
Wszyscy na nich spojrzeli.
- Jak
ty prowadzisz Syriuszu? – Zaintonowała dwa ostatnie słowa i zaśmiała
się Szatynka. – Nie umiesz tańczyć. – I z nosem wycelowanym w sufit
podeszła do Lily. Spojrzała na grzebiącą w pudle od Huncwotów Ann. – Co
dostała?
- Słodycze
i kilka magicznych przedmiotów do robienia dowcipów. Dla Ann, ha!
Wyobrażasz sobie ją wykręcająca jakiś numer godny Huncwotów? – Zaśmiała
się, ale zaraz przestała.
- Ojej – udała zmartwienie widząc, że w końcu zaszumiało jej w głowie.
- Od której z was ta książka? – Podszedł do nich Lupin wczytując się w jakąś stronę.
- Ode mnie, Remusie! Podoba ci się, prawda?
- Oj
tak. Ciężko znaleźć książkę z prywatnymi przemyśleniami autora. –
Przeniósł na nią wzrok. – Przepraszam cię za Syriusza, Lily. Często mówi
zanim pomyśli, ale jest naprawdę dobrym przyjacielem.
- Nie wątpię. Szczególnie dla Pottera. Jeden poziom intelektualny – stwierdziła z niesmakiem.
- To tylko powłoka.
W tym momencie dało się usłyszeć gromki wybuch śmiechu. Syriusz i James trzymali w rękach transparent ze złotą myślą wieczoru.
- Lunatyk! Widziałeś to?
- Wygląda na to, że zepsuliśmy wasze plany – stwierdził z udawanym zmartwieniem Okularnik. – Czyj to pomysł?
- Mój. – Ruda podniosła się i stanęła obok Remusa. Pozostawiła pustą szklankę
po Ognistej na szafce stwierdzając, że jest za mocna i jej nie lubi. –
Naprawdę myślałeś, że wpadając tu sprawisz nam frajdę? Nic ci nie mówi
„babski wieczór”?
- Naprawdę nie sądzę abyście się tu same dobrze bawiły.
- Dobra,
dobra, przestańcie! – przerwał im Syriusz. – Fajna muzyka leci, a albo
mi się zdaję, albo dzisiaj są urodziny Ann, więc trzeba się bawić. – I
pląsając podszedł do Dorcas, która lekko się uśmiechnęła i pozwoliła
pociągnąć się w wolne miejsce. Usłyszała głos Blacka:
- Udowodnić ci, że dobrze prowadzę?
- Uuu, czyżby urażona męska duma?
Natomiast
Lily gdy tylko spostrzegła głupawy uśmiech Pottera odwróciła się od
niego plecami i zaczęła ogarniać bałagan. Jej wzrok poleciał ku górze
papierków i opakowań po słodkościach wśród których królował Peter. Był
tak cichy, że nie sądziła by cokolwiek dzisiaj mówił. Podeszła do niego i
usiadła obok. Spojrzał na nią, przeżuł jeszcze dwa razy po czym
przełknął.
- Co siedzisz tutaj tak sam?
- A co mam robić? Dobrze się bawią, nie jestem im teraz potrzebny. – Wcale się nie przejął tym co powiedział.
- Oj, nie mów tak. Przecież jesteście przyjaciółmi.
- Nam tak dobrze. Weź idź lepiej do Rogacza. Zobacz co robi. –
Wskazał brodą na chłopaka próbującego coś wypatrzeć w szklanej kuli, z
której wcześniej wróżyły.
W sumie to nie było o czym z Peterem rozmawiać, więc po chwili ciszy
wstała i niechętnie podeszła do stoliczka, bo jedynie tam było wolne
miejsce. Wzięła w dłoń jednego pieczonego ziemniaka, który był już
niestety zimny więc go odłożyła. Zauważyła, że Okularnik przygląda jej
się z uśmiechem.
- Myślałeś, że co tam zobaczysz? – spytała oschle, chcąc odwrócić od siebie jego uwagę.
- Przyszłość – odrzekł bardzo wyczerpująco i po minucie gapienia się na nią dodał: – Ale nie widzę.
- Jak
zdałeś SUMy? – To było pytanie retoryczne. – Mnie się udało zobaczyć
jak McGonagall ruga czterech chłopaków, ale nie wiem jakich.
- Aaa! - Zaśmiał się. – To pewnie my po tym jak… - Nagle urwał.
- Co
wy knujecie? Znowu Gryffindor straci punkty, a wy zyskacie szlaban. Czy
zdobycie ich jak najwięcej to wasz pierwszy i najważniejszy punkt
edukacyjny?
Nie
odpowiedział tylko patrzył na nią z szerokim uśmiechem. Ale był
szczęśliwy. Siedział tu sam, wpatrując się w mgliste wnętrze szklanej
kuli starając się dopatrzeć w niej choćby cień rudego kosmyka, a
tymczasem jego realna postać znalazła się przy nim. Sama zaczęła
rozmowę, nie szczędząc przy tym chłodnego, normalnego w stosunku do
niego tonu. Czy kiedyś było inaczej? Nie!, wykrzyknął w myślach i
uśmiechnął się szerzej na myśl, że mogłoby być zupełnie inaczej.
- Nie patrz się tak, Potter!
Dorcas
i Syriusz tańczący już w rytm trzeciej piosenki odwrócili głowy w ich
kierunku. Black machnął ręką, a Meadowes uniosła i szybko opuściła brwi
jakby chciała powiedzieć no cóż, znoeu... Nagła, niewytłumaczona reakcja
Lily nie umknęła uwadze Remusa i Ann, którzy wspólnie rozpływali się nad
prezentem od Evans. McKartney nadal spoglądając w ich stronę zasłoniła
usta książką i powiedziała coś Lupinowi. Lily miała wrażenie, że ta
dwójka zawsze patrzy na nią gdy jest w obecności Jamesa.
- Nie musisz psuć wieczoru każdemu innemu oprócz mnie skoro już tu jesteś – syknęła tym razem ciszej.
- To nie ja wrzeszczę na całą wieżę, Evans. Czy naprawdę ci tak przeszkadzam? Siedzę sobie, nic złego nie robię.
- Może to twoje nic nierobienie nie przeszkadza komuś, kto cię lubi – dodała złośliwie.
- To nie lubisz mnie? Choć trochę? – W jego głosie dało się wyczuć błagalna nutę.
-Nie.
Nagle coś zaczęło świszczeć. Rozejrzała się i zobaczyła Syriusza stojącego nieopodal i trzymającego wirujący przedmiot w dłoni.
- Ktoś tu kłamie. - Zacmokał. - Nieładnie.
- Po jaką cholerę przyniosłeś tu fałszoskop?
- Myślałem,
że się przyda i jak zwykle miałem rację. – Postawił na stoliku magiczny
wykrywacz kłamstw uprzednio zrzucając bezceremonialnie kulę. Dorkas
złapała ją kiedy toczyła się leniwie po podłodze i pukając się w czoło
patrzyła na Blacka.
Wszyscy zgromadzili się na poduszkach i kocu, a Lily wiedząc o co chodzi z założonymi rękami odwróciła się w bok.
- Oj, Lily, jak nie będziesz chciała to po prostu nie odpowiesz – namawiał Lupin.
- Oho,
na pewno! - zaprotestował żywo Syriusz – To ja mam się produkować i
mówić prawdę, a ona powie, że nie chcę i już? Kara musi być!
- Widzę, że mówienie prawdy traktujesz jak wyzwanie – stwierdziła patrząc na niego spod rudej grzywki zaczesanej na bok.
- Ok.,
to robimy tak: ten kto wystrzeli z różdżki najwyższą liczbę zadaje
pytanie temu kto wystrzeli najmniejszą. Trzeba odpowiedzieć na pierwsze
zadane pytanie – zarządziła Ann. – Jeśli ktoś nie chcę odpowiadać
otrzymuje karę, na przykład zadanie czy coś takiego.
- Pod
warunkiem, że karą dla mnie nie będzie randka, pocałunek czy coś równie
obrzydliwego mogące świadczyć, że czuję do niego coś ciepłego! – zastrzegła Lily wskazując różdżką na Jamesa, który uśmiechnął się z
politowaniem, a Black wybuchł śmiechem..
- No dobrze. To zaczynamy? – Ann spojrzała na wszystkich.
Tak właśnie się stało. Syriusz i James zadawali pytania i odpowiadali
na nie pół-szyfrem. Raz nawet odezwał się Peter; zadał Dorcas pytanie o paszteciki dyniowe. Wszyscy
wybuchnęli śmiechem, kiedy odpowiedziała, że ich nie lubi a fałszoskop zaczął
piszczeć jak szalony. Nie ucichł, gdy powiedziała, że może trochę, ale
dopiero wtedy kiedy zaczęła krzyczeć Dobra! Dobra, obżeram się niminco wieczór! Zadowoleni?! Przez resztę wieczoru była nerwowa i nie bawiło
jej zachowanie Łapy. Raz Remus odmówił odpowiedzi na pytanie o największą tajemnicę i za karę miał pisać Syriuszowi zadania na
transmutację przez dwa tygodnie. Z czasem Huncwoci zaczęli ukazywać
takie liczby, że nawet trzy tysiące Lily ich nie przebiły.
- Hmmm. Jakie by ci tu zadać pytanie, Evans? – zastanawiał się James gładząc dolną szczękę i mrużąc jedno oko.
- Doprawdy nie mam pojęcia, Potter. Gramy dalej.
- Co? Przecież jeszcze o nic cie nie zapytałem!
- Ależ
tak i nie kłoć się ze mną, bo wiesz, że mam rację! W przeciwieństwie do
ciebie, Potter, słuchałam jak Ann mówiła, że trzeba odpowiedzieć na
pierwsze zadane pytanie. – Uśmiechnęła się lekko.
- Zasady są po to, żeby je łamać! Dajesz Rogacz! – podjudzał Black.
- Na pewno! Zasady to zasady.
- Słyszę
jak przemawia przez ciebie McGonagall, Evans. Szkoda, że nie trzymałaś
się regulaminu kiedy łaziłaś sobie po dziewiątej korytarzami razem z
Rogaczem – zakpił.
- Nie wiem po co za mną szedł… - Pip, pip, pip.
– No dobra, wiem! Nie oznacza to, że tego chciałam. – Jak się bała, że
fałszoskop znowu się odezwie, ale ku jej zadowoleniu tego nie zrobił.
- To chyba już nie będziemy grać – odezwała się cicho Ann.
- Nie, nie, nie. Ja nie będę nikomu psuła zabawy i z chęcią jeszcze pogram. – Choć była
osobą zaciętą to spożyty alkohol jeszcze dosyć widocznie ją podminował.
Raz
wylosowała Ann. Potem Dorcas Petera i odpłaciła mu się takim samym
pytaniem jakie Syriusz zadał Remusowi. Wszyscy się zdziwili kiedy
odpowiedział, że chce karę. Meadowes wymyśliła mu naprawdę jak na niego
ciężką; kazała mu przez tydzień dzielić się z nią jego słodyczami, a do
tego miał zarobić dziesięć punktów na transmutacji do wtorku. Jeśli tego
nie zrobi będzie nosił za nią szkolną torbę przez tydzień. Następnie
Black wylosował Pottera i zapytał go czy kocha Evans. Szybko i z
przekonaniem odpowiedział, że tak i dodał wyzywająco wątpisz w to?.
Lily, która z natury w to nie wierzyła postanowiła mu coś udowodnić,
obedrzeć go z tej niewyobrażalnej pewności siebie. Wystrzeliła bilion i
jakimś dziwnym trafem James miał najmniejszą liczbę. Z satysfakcją
spojrzała mu w oczy, ignorując jego rozanielenie. Jej twarz wyrażała
spokój, kiedy zapytała:
- Czy kiedykolwiek... – Podkreśliła ten wyraz. – ... w tym samym momencie w
którym twierdziłeś, że mnie kochasz... – Skrzywiła się nieco. – ...miałeś
dziewczynę? – Przekrzywiła głowę, w oczach miała rozbawienie.
Brzdęk.
Peter
zrzucił miskę. Nie przykłuło to nawet uwagi Evans, bo zauważyła tylko
znikający w drzwiach czarny ogon. Jak to w drzwiach?! Przecież są
zamknięte. A więc oni… ci… ugggh!, brak słów!, Huncwoci nie zamknęli
drzwi! Była tak zajęta pomstowaniem na nich w myślach, że nie usłyszała
cichego, lekko zdenerwowanego głosu wypowiadającego jedno twierdzące
słowo. Wstała i nieco się chwiejąc podeszła do wyjścia zostawiając
zaskoczonych przyjaciół wewnątrz.
Zeszła na dół. Pokój Wspólny oświetlony był tylko blaskiem dogasającego ognia w
kominku. Po tym i ogólnym spustoszeniu wywnioskowała bardzo późną
godzinę wieczorną. Swoją drogą, to ciekawe, gdzie jest Fiona i Olivia? Ale nic, teraz najważniejsza jest Mimi. Biedna, musiała znosić te
okropne wrzaski, śmiechy i piosenki odtwarzane najgłośniej jak się dało.
W sumie to jej się nie dziwiła. Też miała na to ochotę – uciec
niezauważoną. No, ale z tą niezauważoną to nie zupełnie jej się udało.
Stwierdziła,
że nie ma jej na żadnej kanapie, pufie, fotelu, stoliku ani dywanie. To
by było zbyt proste, jej kotka z natury była nieprzewidywalna. Nie raz,
nie dwa znajdywała ją w malutkiej, wąskiej wnęce
zawsze czymś zastawionej. Kocica uwielbiała wdrapywać się na znajdującą
się tam nadgryzioną przez ząb czasu półkę i wylegiwać się na niej
podczas gdy jej pani wychodziła z siebie by ją znaleźć. Podsunęła pufę i
stanęła na palcach. Czy ta cholerna półka musi być tak wysoko?!, warknęła w myślach, kiedy dwie tylne nóżki oderwały się od ziemi. Wyciągnęła rękę nad głową i przejechała delikatną dłonią po chropowatym drewnie.
- Au! – jęknęła wpijając się w bolącego palca. – Niech to szlag…
- Miau!
Odwróciła
się gwałtownie i ŁUP! Znalazła się na podłodze. Zanim się zorientowała
już stała i jak łatwo się można domyśleć pomógł jej w tym James. Jedną
ręką podtrzymywał Mimi, a drugą trzymał jej palca.
- Drzazga
ci weszła – orzekł z uśmiechem. – Szukałaś tam jej? – zapytał, spoglądając
na kotkę, która machała gniewnie ogonem. Nie poczekał na jej odpowiedź.
- A ja myślałem, że wyszłaś się wypłakać…
- Phi. Żałosny jesteś! – fuknęła wyrywając mu rękę.
Zaraz wyciągnęła obie po swoją pupilkę, ale chłopak zrobił unik.
- Oddaj mi ją, Potter! – Zacisnęła pięści.
- Za buziaka.
- Chyba zgubiłeś rozum po drodze! Uprzedzam cię, jestem prefektem i…
- Prefekci mogą się całować – wtrącił z błyskiem w oku.
- Masz dziewczynę. – Bardzo się myliła myśląc, że to go przekona.
- Nieee.
- Phi, a Lydia? – Skrzyżowała ręce i zaczęła robić kroki do tyłu wprost proporcjonalne do tych, które robił w jej stronę James.
- Nie jest już moja dziewczyną.
- Jakie to dla ciebie typowe. – Jej oczy stały się szparkami, a usta ułożyły w irytujący dzióbek. – Wykorzystać i rzucić.
- Wykorzystać?
Dobre sobie! – Zaśmiał się – Po tym jak odstawiłaś to przedstawienie w
Wielkiej Sali poszła do O’Stappery jak ją poprosiła, a tam nasłuchała
się jak zdała SUMy z Obrony skoro boi się zaklęcia przywołującego i
takie tam. Zaczęła mi robić wyrzuty, że nic ci nie powiedziałem. No, a
żadna dziewczyna nie będzie na mnie krzyczeć. Tobie mogę
ewentualnie pozwolić, Liluś.
- TY
możesz MNIE coś pozwolić? HA! Wolne żarty i niedoczekanie twoje,
Potter! – Zaczęła czerwienieć ze złości. – Znowu myślisz, że jesteś Bóg
wie kim i wszystko ci wolno, a jesteś tylko głupim, aroganckim
zapatrzonym w siebie…
Zatkał
jej usta dłonią. Zrobiła wielkie oczy i wręcz sypały się z nich iskry.
Teraz dopiero spostrzegła, że przysunął się do niej tak blisko, że nie
mogła nawet rozplątać rąk, a plecami dotykała ściany.
- Mogłabyś tyle nie gadać?
Zaczął
powoli przybliżać twarz oddalając za to rękę. O nie! Drugi raz w tym
miesiącu tego nie zrobi. Tylko jak mu to utrudnić? Skąd on wiedział jak
skutecznie obronić się przed spoliczkowaniem go przez Evans? Nie ważne. W
każdym razie udało mu się. W krytycznym momencie, kiedy to czuła już
jego oddech rozległo się parsknięcie rozzłoszczonego kota. James
natychmiast zrezygnował ze swojego zamiaru i złapał się za swoją lewą
rękę. Korzystając z tego Lily szybko się schyliła i podniosła łaszącą się do jej nóg Mimi. Obeszła fotel i dusząc się od skrywanego śmiechu
zapytała: Boli?, jednocześnie drapiąc zwierzaka za uszami na co
zamruczał z zadowoleniem. Na przedramieniu Pottera widniały świeże rany
wyglądające na zadrapania. Spojrzał na nią z jakimś dziwnym wyrazem
twarzy. Na pewno nie było w nim smutku, czy zawodu. Nie chcąc przebywać z
tym osobnikiem więcej czasu odeszła wszeptując w mięciutkie futerko dziękuję.
James pomyślał, że choć tyle razy nie podzielał zdania O'Stappery w jednym miała rację: Lily miała temperament.
Nawet przekazała pewną jego część swojej kotce.
___
Nie
mogłam się powstrzymać, żeby nie wstawić zdjęcia Mimi. Czytając moje
opowiadanie, za każdym razem kiedy odnajdziecie słowo "Mimi" lub
jakikolwiek jego synonim możecie śmiało wyobrazić sobie tego oto
kociaka. Może tylko w dorosłej postaci, bo jak na moje oko to ten jest
jeszcze młody.
Naprawdę tak w mojej wyobraźni wygląda pupilka Evans (nawet kiedy przeczytałam ten list od Lily do Syriusza w Insygniach Śmierci, to ujrzałam oczyma wyobraźni takiego kota czmychającego przed okropnym błyskiem zielonego światła pośród gruzu ),
dopiero potem znalazłam to zdjęcie. Nawet chwili się nie zastanawiałam,
od razu wiedziałam, że musi on mieć niebieskie, a nie zielone oczy jak
wszystkie czarne koty.
Korzystając z okazji chciałam złożyć wszystkim życzenia.
A więc;
Prawdziwej miłości, szczerej przyjaźni i spełnienia wszystkich marzeń - małych czy dużych, skrytych czy tych, które moglibyście wykrzyczeć stojąc na środku ulicy i szczęścia, choć mając przy sobie przyjaciół i osobę, którą się kocha z wzajemnością to chyba o nie nie trudno ;)
A więc;
Prawdziwej miłości, szczerej przyjaźni i spełnienia wszystkich marzeń - małych czy dużych, skrytych czy tych, które moglibyście wykrzyczeć stojąc na środku ulicy i szczęścia, choć mając przy sobie przyjaciół i osobę, którą się kocha z wzajemnością to chyba o nie nie trudno ;)
A teraz zróbcie prezent Misi zostawiając komentarz.
ooo:D jaka swietna ta notka! kocham całą ostatnia scene:D ale pewnie sie domyslasz bo byla najlepsza;) ale co z tym kwiatem? normalnie nie wytrzymam:D ale nie rozumiem Ann... jak mozna zapomniec o swoich urodzinach? ja zawsze odmierzam dni conajmniej miesiac przed ;) rozbroila mnie prawda czy falsz... i James, ktory myslal ze Lily poszla sie wyplakac...:* niedoczekanie jego!:P powiadom mnie u mnie jak bedziesz miala nst, ok?
OdpowiedzUsuńNa kwiat przyjdzie pora. W mojej głowinie już zakiełkował pomysł, ale jest jeszcze niedopracowany.
UsuńAnn już taka jest: zapatrzona w książki (dlatego baardzo mi pasuje do Remusa, ale ja na taką łatwiznę nie pójdę - uważam, że to przeciwieństwa się przyciągają - i również mam już pomysł, co do jej przyszłości, która musi być burzliwa ), i jako, że sama wizja owutemów zwala ją z nóg, to siedzi i studiuje "ciekawe" księgi. W realu znam osoby nie pamiętające o swoich urodzinach.
Cieszę się, że Ci się podoba, jednak nie wierzę, że nie masz zastrzeżeń.
no mam jedno zastrzeżenie... według mnie troche banalna ta gra w butelke....;/ takie troche naciaganie i jest w co drugim blogu... u mnie nowa notka! zajrzyj i oceń pliss^^
UsuńHej, u mnie nie ma gry w butelkę!
UsuńAczkolwiek jest ona bardzo pomocna, ale ja nie lubię banałów więc kombinowałam jak mogłam, żeby to nie była butelka. Cóż, szkoda, że odebrałaś to inaczej niż chciałam.
Czekam na dalsze notki! Jeżeli nie tylko piszesz, ale także czytasz, to zapraszam do mnie: semblable.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńSuper! Notka jest po prostu odjazdowa. Wszystko jest w niej niesamowite, przyjęcie, gra w liczby, pytania, to zdarzenie w PW, no normalnie wszystko jest szałowe.
OdpowiedzUsuńŚwietne ! dzięki bardzo za powiadomienie o notce, przepraszam, ze tak późno wesżłam ! i proszę, żebyś zawiadomiła mnie o kolejnej notce ! pisałam już Ci, że super piszesz ! podobają mi się Twoje wpisy i to bardzooo ;)) Życzę Wesołych Świąt ! i mam nadzieję, że niedługo ukaże się nocia ;)))
OdpowiedzUsuńNotka, notka nowa! ^.^
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam od początku całe opowiadanie i jestem zachwycona : DD Nie mogę się doczekać, kiedy się zejdą czy coś!
Pozdrawiam! :****
Bardzo miło mi to "słyszeć" ;) Cieszę się, że komuś chcę się czytać moje wymysły!
UsuńA ta notka jest stara :D, ale sądzę, że dziś albo jutro pojawi się nowa ;)
Aaach, ja też nie mogę się już doczekać kiedy się zejdą i może to dziwne, ale ta notka jest już napisana ;), jednak sądzę, że do niej jeszcze spora droga...
ojacie, uwielbiam tego fanfica <3
OdpowiedzUsuń