piątek, 20 lipca 2012

15. część III: Nowa nadzieja

Pomimo zmęczenia wszyscy musieli zgłosić się do Skrzydła Szpitalnego. Ci, najbardziej poturbowani już dawno tu byli i kurowali się w szpitalnych łóżkach.Inni musieli czekać na swoją kolej. Szkolna pielęgniarka dwoiła się i troiła a dzieci tylko przybywało
Dziewczyny i Huncwoci usadowili się na jednym z łóżek i czekali na swoją kolej. Remus przyglądał się pewnemu chłopakowi. Na oko z czwartej klasy. Był sam, z nogą wygiętą pod dziwnym kątem i włosami pozlepianymi krwią, krzywił się z bólu. Lupin pomyślał o sobie, kiedy po pełni czasami wyglądał podobnie, wiedział jak bolało, ale nie był sam. A ten chłopak tak.
- Czekaj… - powiedział do Dorcas i spróbował wyjąć rękę z kieszeni. Zrozumiałą i zabrała swoją. Podszedł do chłopaka, a ten spojrzał na niego zdziwiony.– Bardzo boli, co? – spytał. W odpowiedzi dostał kiwnięcie głową. Remus westchnął i machnął ręką na przyjaciół. Właściwie patrzył na Meadowes, ale dziewczyna zobaczyła złamaną kość i gwałtownie pobladła. Zostawił go z Jamesem i pokuśtykał do pielęgniarki.
- Dobry wieczór. Mogłaby pani…
- „Dobry wieczór”? – powtórzyła, mrugając oczami. – Daj spokój z żartami, Lupin. Jestem zajęta. – Machnęła ręką jakby chciała odpędzić od siebie muchę.
- Ale potrzebu…
- Bądź poważny! Poczekasz trochę i nic ci nie będzie. Nie takie obrażenia miałeś – mruknęła.
- To nie dla mnie – powiedział szybko, żeby nie miała szansy mu przerwać. – Tam jest chłopak w nie najlepszym stanie, stracił sporo krwi. Tak myślę.
- Na Boga! Mogłeś powiedzieć od razu! Wypij to i to. – Wyjęła z fartuszka dwie fiolki i podała badanej dziewczynce. – Prowadź, Lupin, prowadź.
Remus chwilę patrzył jakie Pompfrey wyczynia różdżką cuda, nieświadomy jak bardzo urósł w oczach Dorcas.
Kiedy Poppy uporała się z wszystkimi cięższymi obrażeniami, przeszła do kontroli tych co to uważali, że nic im nie jest. Nawet taki Pettigrew udawał dzisiaj bohatera i twierdził, że nic mu nie jest a jednak znalazła rozciętą skórę na ramieniu.
- Zostanie mi blizna? – spytał
- Zrobię tak, że nie – zapewniła.
Świetnie, moja pierwsza walka i żadnego śladu na to, że w niej uczestniczyłem, pomyślał Peter.
Dorcas dostała tylko eliksir. Nic jej nie było i uważała to za zasługę tylko i wyłącznie Remusa.
Lily i James byli w tak dobrym stanie, że aż pielęgniarka podejrzliwie się im przyglądała.
Syriuszem zajęła się trochę dłużej. Musiała bandażować mu głowę, bo mimo jej usilnych prób rana ciągle nie chciała się prawidłowo zasklepić.
Przy Remusie też trochę jej zeszło. Skręconą kostkę nastawiała boleśnie, ale on nawet nie pisnął – był przyzwyczajony do dużo gorszego. Długo szukała jakiejś rany chociaż Lupin powtarzał, że to nie jego krew. Pielęgniarka niemal zawiedziona odchodziła, kiedy nic nie znalazła.
Ann korzystając z tego, że żadne z przyjaciół się na nią nie patrzy, włożyła rękę do kieszeni. Zamknęła palce na tym co znalazła. Zacisnęła powieki, obawiając się, że wyjmie tylko zgniecioną chusteczkę. W końcu otworzyła oczy i popatrzyła na swoją zbitą pięść. Oddychając głęboko, rozluźniła drżące palce. Wyprostowała szare zdjęcie na kolanie i przy okazji starła całe błoto.
Patrzyła na wymęczoną kobietę o włosach niewątpliwie jasnych, prostych, sięgających ramion, o smutnych oczach. Uśmiechała się do małego zawiniątka w swoich rękach i przyciskała do swojego boku dziewczynkę z odstającymi kucykami, która zaglądała do kocyka. Wszystko miało miejsce w szpitalnej sali. Na oddziale położniczym, uświadomiła sobie Ann. Babcia jej opowiadała o zdjęciu ze szpitala, które zaginęło. Poszli odwiedzić nowego członka rodziny i to było naprawdę ostatnie zdjęcie, na którym była jej mama, ale ono szukane było przez długie lata i nie znalezione.
Ann nie mogła uwierzyć. Odkryła, że na odwrocie jest coś napisane.

                Fereolu,
             Oto my, wszystkie Twoje dziewczyny.
                         Najmniejsza ma po Tobie oczy.
                                                                    B.

Ann przyłożyła sobie dłoń do ust i walczyła, żeby się nie rozpłakać.
Skąd ono się wzięło na ulicy Hogsmeade?



Kolejny raz kończyłam notkę w chorobie.
Naprawdę nie jestem z siebie zadowolona. Chociaż wszystko poszło po mojej myśli to jest to chyba najmarniejszy wątek z Jamesem jaki mogłam wymyślić i to on właśnie psuje mi pogląd na tą notkę, bo resztę chyba napisałam dobrze ;)
W każdym razie wątki, które chciałam otworzyć zostały otwarte...

8 komentarzy:

  1. Wow. Świetna notka. Muszę nawet przyznać że każda kolejna twoja notka jest lepsza od poprzedniej.
    A wiesz, mi się całkiem podoba ten wątek z Jamesem. Bardzo się cieszę że rozbudowałaś wątek z Ann, bo tak to coś więcej się dowiem o niej :D. Och i jestem szczęśliwa że w końcu jeat tak mało o Caradocku!Bo jak wiesz nie pałam do niego zbytnią sympatią.
    Widzę że napisałaś coś o śmierciożercach. To chyba dobrze, bo jest ciekawiej, chodź słudzy Voldemorta nie należą do ludzi miłych, pogodnych i bezpiecznych.
    Życzę Ci Misiu, szybkiego powrotu do zdrowia! Och i przyokazji Wesołych Świą i... dużo weny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba, bo ja jej całościowo nie lubię. Tylko częściami :P
      Ach, z Ann się rozkręci...
      Dziękuję i nawzajem :)

      Usuń
  2. Notka znowu w trzech częściach. Achh. Kocham ten blog ;D
    A pocałunek jednak był z Jamesem! Teraz dokładniej zrozumiałam dlaczego taki szablon, a nie inny. Pisałaś, że to zapowiedź kolejnej notki. No i jest zapowiedź. Pocałunek był. Na początku - jak zobaczyłam to zdjęcie pośrodku, to zastanawiałam się, dlaczego są śmierciożercy... Ale teraz wiem. Wszystko zrozumiałam. No, może nie wszystko... No, bo co ma oznaczać ta końcówka? Co robiło zdjęcie rodziny Ann w Hogsmeade? Czyżby ojciec Ann mieszkał w tej wiosce? Coś czuję, że teraz zacznie się poszukiwanie taty, no nie?
    Hmm. Lily to potrafi namieszać. Najpierw wydziera się na Jamesa i mówi, że go nienawidzi, potem go niespodziewanie i z własnej woli całuje, a potem znowu zgrywa suchą jędze! A następnie chciała się do niego przytulić, ale nie miała odwagi. Echh. W kim to się James zakochał... Biedaczek. Ale nagle mnie olśniło. Jestem spostrzegawcza! Zawsze to mówiłam! ;P "Nienawidzę Cię - Brzmi jak początek romansu, a nie jego koniec" No, no. Rozumiem, że koniec z Caradokiem (nie wiem jak odmienia się to imię...). Może to i dobrze..

    A na koniec mojego jakże długiego komentarza, dam cytat. Twój cytat:
    "Mężczyźni, oto zło tego świata"
    Zgadzam się! Jakby ktoś nie zauważył, to zawsze faceci coś nabroją! Przykłady: Hitler, Voldemort, Osama bin Laden i inni. A w dodatku to oni krzywdzą dziewczyny.
    No, to tyle. Czekam na nową notkę ;))
    Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I już pierwsze słowa mnie rozwalają ;D
      Muszę Ci się przyznać, że jak poprawiałam błędy przy tym pocałunku to się śmiałam, kiedy przypomniałam sobie te Twoje domysły ;P To było takie fajne! Pomyślałaś wtedy o Syriuszu. Mnie ta myśl też się po głowie kołacze... Ala teraz to juz chyba za późno na taką akcję...
      Tak, tak, sporo zapowiedzi było i wcale się nie dziwię, że można to wszystko ogarnąć dopiero teraz, bo to może znaczyć wszystko i nic. Dla mnie to byó jasne, bo znałam treść notki.
      Jak super, że zastanawiasz się o co chodzi z Ann! Jestem z siebie dumna!
      O matko, przedstawienie zachowania Lily w tak wielkim skrócie spowodowało u mnie przkonanie, że moja Evans ma jakieś zachwiania emocjonalnie! Nie no, z tym trzeba coś zrobić. Dzięki.
      Przepraszam, Natalio, za Caradoca ;|

      Uuu, czyżbym wyczuwała na końcu komentarza jakieś komplikacje z płcią przeciwną?

      Dziękuję Ci bardzo za ten cudowny komentarz ;*

      Usuń
    2. No tak. Pocałunek Lily i Syriusza. TO na pewno rozwaliłoby wszystko pomiędzy nimi a Jamesem. Już sobie wyobrażam ich kłótnię i te wyzwiska...
      Jesteś z siebie dumna? Ja też jestem z Ciebie dumna! A ta sprawa z Ann nie daje mi spokoju... Dowiemy się o niej czegoś więcej w następnej notce? A jak już jesteśmy przy notce, to kiedy nowa notka? ;)
      Eee. Rozumiem, że moje szybkie zinterpretowanie zachowania Lily pomoże? Bo to rzeczywiście wygląda jakby była niezrównoważona czy coś. Ale to przez tak zwaną "miłość".
      Nie musisz przepraszać. Z Caradociem i tak by chyba nie wyszło, co? A szczerze mówiąc tzn. pisząc Lily i James przepięknie razem wyglądają. Przynajmniej w mojej wyobraźni ;D A Ruda z Caradociem... też fajnie, ale nie aż tak powalająco ;D.

      Komplikacje z płcią przeciwną? Hmm. może trochę...

      Wiesz co? Polubiłam te nasze rozmowy pod notką ;D I to bardzo polubiłam ;d

      Usuń
    3. Notka? Eeem... no nie ma się czym chwalić. A jeśli chodzi o Ann - spokojnie, wszystko powoli będzie się rozwijać.
      No ale z Lily tak miało być. Jak zwykle się chowała po tym co zrobiła bla, bla, bla.
      Prawda, że ślicznie razem wyglądają? ;D Ja jak zamknę oczy to widzę taką roześmianą Lilkę tulącą się do Jamesa, który ją obejmuje i puszcza oczko do 'obiektywu'.
      Mnie też się to spodobały nasze komentarzowe gadaniny ;)

      Usuń
    4. Taak. Lily i James strasznie do siebie pasują ;D Ale te ich filmowe postacie były lekko mówiąc beznadziejne. Aktorzy grający tą parkę nie podobali mi się. James nawet czarnych włosów nie miał. I w ogóle taki dziwny był xd

      Szczęśliwego Nowego Roku ;*
      i dużo weny w roku 2012 ;D

      Usuń
    5. Och, zgadzam się z Tobą.
      Oni byli po pierwsze za starzy, a co do tych młodszych - rozwalił mnie James we wspomnieniach Snape'a: bez okularów (no przecież nie było wtedy soczewek!), bez czarnych, rozczochranych włosów, jak dla mnie za spokojny. Lepiej było z Lily, ale ja widziałam u niej brązowe oczy!!! Idąc tropem, że Radcliffe ma niebieskie, to mogli znaleźć dziewczynkę o niebieskich oczach albo chociaż obrobić to jakoś komputerowo. Ehh, o ile mnie pamięć nie myli siadła koło Blacka po przydziale i podała mu dłoń :/
      I tak wszystkiego nie oddali z ich znajomości.

      Usuń